Tomasz Tułacz: Zrobimy wszystko, by zakończyć ligę z honorem
FOTO OSCAR MROZOWSKI | OVERLIA STUDIOZa nami ostatnie spotkanie 32. kolejki PKO BP Ekstraklasy, po którym Puszcza Niepołomice pożegnała się z najwyższą klasą rozgrywkową. Przegrany 2:3 mecz ze Stalą Mielec skomentowali po ostatnim gwizdku obydwaj szkoleniowcy: Tomasz Tułacz oraz Ivan Djurdjević.
Tomasz Tułacz (Puszcza Niepołomice): Stało się coś, czego od dekady nie przeżywałem i nie ukrywam, że jest mi z tym bardzo ciężko. Wiedzieliśmy, jaka jest nasza sytuacja, ale póki obliczenia matematyczne dawały nadzieję – to nie docierało do nas do końca, z jakim bolesnym uczuciem się to wiąże. To jest dziesięć lat mojej pracy, w których w różnym stylu, ale zawsze udawało się osiągać cele. Dziś jest pierwszy raz, w którym z bólem muszę powiedzieć, że nie osiągnęliśmy swoich celów, i to celów podstawowych. Jest to trudny moment dla mnie i wszystkich, którym dobro niepołomickiej piłki leży na sercu.
Co do samego dzisiejszego meczu: nie jesteśmy w stanie dać sobie szansy, jeśli gramy w ten sposób w defensywie. Pierwsza bramka padła po trampkarskim, szkolnym błędzie. Druga bramka była standardowa, czyli stały fragment: znowu ktoś nie upilnował, nie grał do końca z rywalem. Trzecia bramka jak pierwsza – podajemy nieatakowani na nogę przeciwnika i ten to wykorzystuje. Ale trzeba też powiedzieć obiektywnie, że paraliż, który panował w naszych szeregach, Stal mogła wykorzystać jeszcze bardziej. Nie poznawałem zachowań niektórych zawodników.
Coś się zmieniło dopiero po przerwie, po rozmowie w szatni i roszadach. Nie jestem w stanie zrozumieć tego, jak nie mogliśmy zagrać takiej pierwszej połowy, jak drugiej. Powiedziałem to też zawodnikom w szatni. Oczywiście nadziewaliśmy się też na kontry, ale obraz drugiej połowy: stwarzane sytuacje, determinacja w naszych działaniach – to jest DNA tej drużyny. To się nam często zdarzało w tym sezonie – za często graliśmy momentami, krótkotrwałymi fazami. Nie potrafiliśmy utrzymać naszego dobrego funkcjonowania na boisku. Tak banalne błędy nie przechodziłyby w trzeciej lidze, a nam samym nie przydarzały się też w drugiej i pierwszej.
Łatwo wpaść w dołek, trudniej z niego wyjść. Przed nami dwa ostatnie mecze i mimo tego, że matematycznie utrzymanie jest już niemożliwe, to mamy swoje ambicje i swoją twarz, którą chcemy zachować. Będziemy grali o zwycięstwa i zrobimy wszystko, żeby z honorem tę ligę zakończyć.
Myślę, że naszym gwoździem do trumny był mecz z Pogonią, po którym nie udało się nam odbudować morale zespołu. Kiedy wychodzisz z tak dobrym, renomowanym zespołem ze stanu 1:2 na 4:2 i tracisz to w końcówce, wpadasz w kryzys. Jestem byłym piłkarzem i wiem, jak to wygląda: w takich chwilach bardzo, bardzo się chce, ale nic nie wychodzi i się nie układa. Robiliśmy wszystko, żeby wydostać ten zespół z marazmu, ale ani z Lechem, ani dziś w pierwszej połowie nie udało się nam tego zrobić.
To nie jest oczywiście usprawiedliwienie, ale nie pracowałem jeszcze w takim sezonie, w którym byłoby tyle kontuzji, urazów czy problemów. Nawet dziś przed meczem czterech zawodników zgłosiło, że nie jest w stanie wyjść na mecz. Mieli zapalenie oskrzeli, uraz kolana… wczoraj byli w treningu, a dzisiaj nie mogli uczestniczyć w grze. Nie miałem meczu w tym sezonie, w którym mogliśmy skorzystać ze wszystkich zawodników.
W drugiej połowie pokazaliśmy, że nieważne są personalia, tylko mental. Wszystko można zrobić, jeśli jest do tego przekonanie. Jeśli jednak popełnia się błędy indywidualne – szczególnie tak duże, które nie przytrafiały się nam w poprzednim sezonie, to na poziomie ekstraklasy się nie obroni.
Dostaliśmy trzynaście bramek w dwóch meczach, więc na pewno chcieliśmy odbudować psychikę Kewina Komara. On też pewnie czuł ciężar tego, co się stało. Co prawda nie miał za wiele do powiedzenia przy większości bramek, ale chcieliśmy dać mu mentalny odpoczynek. Dzisiaj też straciliśmy trzy bramki, ale nie winię Michała – to bardzo utalentowany chłopak, który pokazał się z dobrej strony w Pucharze i dziś również robił, co mógł.
Chciałbym bardzo podziękować kibicom za niesamowite wsparcie dzisiaj. Dziękuję też wszystkim pracownikom klubu, którzy pokazywali wsparcie zespołowi i sztabowi. Dziękuję Państwu za wszystko.
Ivan Djurdjević (Stal Mielec): Cóż, w końcu wygraliśmy mecz, bardzo ważny mecz. Wiedzieliśmy, że być może nie ma już o co walczyć w kontekście utrzymania, ale jesteśmy zawodowcami. Reprezentujemy klub o wielkiej historii i tradycji. Każdy, kto wychodzi na boisko, gra i chce wygrać.
Chcieliśmy zwyciężyć w dobrym stylu. Od samego początku pracy tutaj nie chcę grać byle jak, byle na wynik. Wiedzieliśmy, że Puszcza jest bardzo niewygodnym rywalem, ale zagraliśmy z nią bardzo otwarty mecz. Wiedzieliśmy, że w drugiej połowie na nas ruszą, lecz zdołaliśmy wygrać i w końcu pokazaliśmy charakter.