Na ligowy spokój musimy zapracować (część druga)

Zapraszamy na drugą część obszernego wywiadu ze szkoleniowcem Puszczy Niepołomice, Tomaszem Tułaczem. 

Pierwszą część rozmowy z naszym trenerem można znaleźć tutaj.

W lecie czeka Pana drużynę spory ubytek. Maciej Domański – o czym poinformował już zespół Rakowa – zmieni Niepołomice na Częstochowę. Trzeba przyznać, że najczęściej w Polsce takie zachowanie spotyka się z napiętnowaniem.
Wygląda na to, że nie pasujemy do polskich realiów (śmiech)! To są ludzkie wybory zawodnika. Nie jestem człowiekiem, który je będzie negował. Żyjemy w wolnym kraju. Każdy ma możliwość decydowania o sobie. Rozmawialiśmy i znam jego podejście. Spotkaliśmy się także z prezesem klubu, Jarosławem Pieprzycą. Nasze stanowisko jest jasne. Nie będzie żadnego Klubu Kokosa. Każdy zespół ma prawo układać sobie takie sprawy po swojemu. Będziemy korzystać z zawodnika do momentu, kiedy będzie mogli. To też nie oznacza, że Maciek dostanie teraz coś za darmo, zwłaszcza, że zwiększyła się rywalizacja również na jego pozycji. Będzie musiał powalczyć o miejsce. Wiemy, że odchodzi, mamy czas, żeby się przygotować do tej sytuacji.

To też sygnał dla innych zawodników, że w Puszczy – jeśli przyjdzie się do trenera czy prezesa – i zagra w otwarte karty, to można zostać zrozumianym.
Tak do tego podchodzimy. Zachowanie klubu jest prawidłowe, choć pewnie wielu będzie uważać inaczej. Najlepszym przykładem była postawa Borussi Dortmund w przypadku Lewandowskiego. Oczywiście to inny poziom organizacyjny czy finansowy, ale zachowanie podobne. Pożegnano go bardzo pozytywnie, mimo, że ostatnie pół roku grał, kiedy już był dogadany z nowym klubem. Musimy wykazywać w sobie więcej empatii, zwłaszcza kiedy sytuacje przedstawione są w uczciwy i spójny sposób. Tak do tego podejdziemy. Chcielibyśmy, że Maciek na dłużej został z nami, ale nie zostanie odsunięty od zespołu, bo będzie grał gdzieś indziej od 1 lipca.

Póki co Puszcza rozgrywa sparingi na sztucznej nawierzchni i na takiej też trenuje. Ile czasu Pana zawodnicy będą potrzebowali na powrót na naturalną trawę?
Tu niestety jesteśmy zależni od pogody. Większość zespołów wyjechała do krajów, gdzie można teraz na trawie trenować. My na razie skupiamy się na pracy na miejscu. Z dnia na dzień będziemy szukać boisk do treningów. Może te zaplanowane sparingi drużynami z Ekstraklasy uda się rozegrać na trawie. Dla przykładu w ubiegłym roku przed wznowieniem rozgrywek nie weszliśmy ani razu na nawierzchnię naturalną, a udało nam się dobrze zacząć. Tym razem wcale nie musi to mieć podobnego przełożenia, ale na to liczymy. Jest to spory problem. Na poziomie drugiej ligi większość zespołów przygotowywała się w Polsce, a tutaj ta większość już wyjeżdża na zagraniczne zgrupowania. Nie przejmujemy się tym jednak tak do końca. Nikt nie będzie miał wpływu na warunki w jakich przyjdzie nam grać w Polsce na początku marca. Cieszę się, że ostatni sparing rozgrywany z Termalicą, kiedy nasz mecz z GKS Katowice został przełożony udało nam się rozegrać na trawie. To nie wynik był w tym meczu kluczowy, ale sam fakt powrotu po trzech miesiącach na naturalną nawierzchnię, za co dziękuje sztabowi Bruk-Betu.

Na terminarz też nie ma Pan większego wpływu.
Oczywiście z każdym trzeba zagrać, ale kalendarz ma spory wpływ. I też kiedy z jakim zespołem się zagra. Jesienią Ruch Chorzów w pierwszych meczach musiał grać głownie juniorami i sprawiał mniejsze kłopoty rywalom. Końcówka jesieni pokazała, że kiedy graliśmy trzy z rzędu mecze na wyjeździe z czołówką ligi (z Rakowem, Miedzią i Chojniczanką) mięliśmy spore problemy w zdobywaniu punktów. Nie można jednak zwalać na terminarz i narzekać, że z lepszym czy gorszym przeciwnikiem grało się w tym, a nie w tamtym terminie.

Czy Puszcza, biorąc pod uwagę wyrównaną ligę i ostatni mecz w Niepołomicach z Miedzią, może decydować o losach awansu?
Przede wszystkim musimy skupić się na naszym celu. Czeka nas szalenie trudna runda, ale nastawiamy się pozytywnie. Chcemy zrobić to, co sobie zakładamy. Oczywiście, że miło byłoby namieszać w tej lidze. Byłby to scenariusz idealny. Skupiamy się na sobie, chcemy utrzymać to, co wychodziło nam jesienią i poprawić pewne elementy gry, żeby stanowić zagadkę dla kolejnych zespołów.

Myślał Pan o tym, przed startem sezonu, że solidna zaliczka w zimie da komfort pracy i margines błędu? Bo te 8 punktów daje spokój w pierwszych meczach w 2018 roku.
Przez pryzmat czasu, który upłynął, możemy tak powiedzieć. Z drugiej strony nie ma miejsca na samozadowolenie. Liga jest bardzo ciężka. Jako beniaminek możemy mieć jeszcze bardziej pod górkę teraz w drugiej rundzie. Jedynym celem jest jak najszybsze zdobycie punktów, które pozwolą nam na spokój. Teraz nie możemy być spokojni. Jedno-dwa spotkania mogą naprawdę wiele zmienić. Z pewnością, gdyby ktoś nam powiedział na starcie rozgrywek, że w zimie będziemy mieć 26 punktów, to wzięlibyśmy to w ciemno. Jednak po tych ostatnich meczach wiemy, że tych oczek można było mieć więcej i być wyżej. Mamy satysfakcję, ale i poczucie, że trzeba wykonać jeszcze większą pracę, by wiosna była dla nas pozytywna. Pamiętajmy również, że dystans 8 punktów, który mamy nad strefą spadkową tracimy również do miejsca dającego bezpośredni awans.

Kiedyś po meczach pucharowych mogliśmy mówić o wielkiej piłce w Niepołomicach, kiedy pasjonowaliśmy się rywalizacją z Koroną, Lechią czy Pogonią. Teraz znów będzie coś nowego, czego dotychczas nie było. Mam na myśli prace przy budowie oświetlenia.
Rozgrywanie meczów piłkarskich przy sztucznym świetle to zupełnie inne odczucie dla kibiców, ale a także zdecydowanie lepsze warunki pracy dla zawodników. Przede wszystkim wszystkie osoby związane z tym miastem mogą mieć poczucie zrealizowania kolejnego ważnego etapu w rozwoju niepołomickiej piłki. Nas kiedyś może zabraknąć, ale stadion czy infrastruktura pozostanie na wysokim poziomie. Cieszę się, że jesteśmy częścią udziału tego rozwoju klubu.