AKTUALNOŚCI

Tomasz Tułacz: Zabraliśmy sobie szansę

FOTO OSCAR MROZOWSKI | OVERLIA STUDIO

Za nami ostatni mecz w Niepołomicach w ramach kończącego się roku. Niestety – przegrany 1:3 z Miedzią Legnica. Po ostatnim gwizdku z mediami spotkali się trenerzy obydwu zespołów: Tomasz Tułacz i Janusz Niedźwiedź.

Tomasz Tułacz (Puszcza Niepołomice): Przede wszystkim chciałem zacząć od złożenia kondolencji rodzinie zmarłego kibica. To też nas dotknęło, a przed meczem nawet bardzo. To była osoba, która jeździła na wszystkie mecze, była na każdym: czy to w ekstraklasie, czy w pierwszej lidze. To jest bardzo smutne.

Mieliśmy otworzyć mecz i wynik, sytuacją „sam na sam” Mateusza Cholewiaka. Nie udało się, ale potem rywal też nie wykorzystał jednego naszego błędu, a potem… broniliśmy tak ślamazarnie w polu karnym przy stałych fragmentach, że dostaliśmy taką bramkę, jaką dostaliśmy. Ta liga nie wybacza tego typu sytuacji.

Zawodnicy się starali, szczególnie w drugiej połowie. Był moment, w którym wydawało się, że to my będziemy się cieszyć z drugiej bramki. Ta pierwsza była zresztą efektem wyraźnego sygnału zmienników, którzy dobrze weszli w mecz. Niestety na koniec znowu nastąpiła zła obrona w polu karnym po stałym fragmencie, w dodatku niekoniecznie udanym. W efekcie zabraliśmy sobie szansę wygrania meczu u siebie, co było naszym koszmarem w tym półroczu.

Trwa trudny dla nas rok – ciężki, zły. Mam nadzieję, że przez ostatnie dwa mecze wyjazdowe spróbujemy zamknąć tę rundę w pozytywny sposób, ale na dzisiaj musimy podnieść zespół. Nie mogę odmówić zawodnikom, że naprawdę chcieli. Było widać, że dążyliśmy do zmiany tego wyniku: strzeliliśmy na 1:1, a potem nieduży spalony zadecydował, że nie została uznana bramka na 2:1. Suma summarum na końcu zapłaciliśmy wysoką cenę właśnie tym, o czym mówiłem wcześniej – tymi działaniami w polu karnym przy stałym fragmencie. To jest wszystko.

Na koniec chciałem jeszcze podziękować wszystkim osobom: kibicom, pracownikom klubu, którzy dzisiaj przygotowywali od rana, przez cały dzień nasze zaśnieżone boisko. Było trudno, bardzo długo padało, ale udało się tak podziałać, żeby ten mecz się odbył. Z tego miejsca dziękuję.

Po trochu zabrakło wszystkiego: tych szczegółów, trochę spokoju. Wszystko to było bardzo euforyczne, a troszkę nie było chłodnej głowy. Myślę też, że nie było dobrych działań w rozegraniu ostatniej piłki po odbiorze, ale zawodnicy bardzo się starali. To było widać, że bardzo chcą, ale niestety – kiedy wynik się nie zgadza, zawsze się mówi o innych rzeczach.

Ja myślę, że to jest kwestia doświadczenia zespołu, który jeszcze nie potrafi wytrzymać właśnie takich momentów i wykorzystać tych, w których gra dobrze. My dziś ich nie wykorzystaliśmy i schodzimy przegrani.

Myśmy naprawdę starali się wyjść spod pressingu: chociażby ta sytuacja Cholewiaka z pierwszych minut to jest właśnie takie wyjście. Mimo warunków nie chcieliśmy grać tylko piłki bezpośredniej. Obydwa zespoły miały takie momenty, warunki były dla obydwu drużyn jednakowe. My staraliśmy się szukać takich rozwiązań, żeby sobie dać szansę na stworzenie sytuacji. Myślę, że w jakimś stopniu je stwarzaliśmy. Brakło tego, o czym już wcześniej powiedziałem.
Warunki są po prostu takie, że dzisiaj jest późny listopad, więc mamy opady śniegu. Takie będą już do końca rozgrywek, więc nie ma co zwalać na warunki. Trzeba jak najszybciej zakończyć – i jak najlepiej – ten rok. Rok zły, trudny dla nas i nieszczęśliwy.

Bardzo mocno zastanawialiśmy się w sztabie nad problemami, rozmawiamy o tym. Nasze boisko jest specyficzne i wszyscy o tym wiedzą. Jest bardzo bliskie, bardzo czuje się przy nim trybuny, ale nie możemy „zwalać” na to, że ktoś nie ma czucia tego placu. Rywale też na niego przyjeżdżają i wygrywają. My po prostu nie potrafimy wykorzystać tych dobrych momentów w meczu, które często mamy. To nie jest fatum. Przykłądowo: mamy świetną sytuację na 2:1 z Odrą Opole. Z piątego metra do właściwie pustej bramki nie strzelamy. I ja tak mogę wymieniać na przykładzie kilku meczów. To nie jest niefart, a nieskuteczność. Szukaliśmy wielu rozwiązań, by to przełamać, ale widocznie to nie jest jeszcze ten moment. Dla nas to jest przykre, dla kibiców też. Musimy te rzeczy omawiać i pracować nad nimi, żeby mieć realną szansę na walkę o to, co jest naszym podstawowym celem.

Zdawaliśmy sobie sprawę, jak ważny jest ten mecz dla nas, ale przede wszystkim myślimy o tym, żeby dać sobie trochę spokoju w jedynym celu, jaki może mieć ta drużyna. My chcemy wygrywać mecze, chcemy być jak najwyżej, ale borykamy się z wieloma rzeczami, które po spadku takiej drużyny jak nasza się zdarzają, i są realnymi codziennymi sprawami. Dla nas podstawowym i na ten moment jedynym celem jest więc utrzymanie się w pierwszej lidze. Nie wiem, być może kibice myślą, że to jest spadkowicz z Ekstraklasy i będziemy walczyć o Ekstraklasę. Od początku powtarzam, że nie będziemy o nią walczyć w tym sezonie. My walczymy o to, żeby funkcjonować jak najlepiej. Jest ogromna determinacja osób pracujących w klubie: prezesów, kibiców, piłkarzy i nas wszystkich, by zespół pozostał na tym poziomie.

Budowany przez nas zespół – nowy zespół – ma lepsze i gorsze momenty. Powtarzalność jest dla nas największym problemem. Chociażby… nie wymieniam rzadko na konferencjach, ale zawodnik, który nam dwa tygodnie temu niemalże sam wygrał mecz, miał ogromny udział – dzisiaj miał słabszy dzień. To się zdarza, każdy tak ma. Osiągnięcie powtarzalności jest dla nas kluczowe, by zdobyć ten podstawowy cel. Walczymy o to, by wygrać w każdym następnym pojedynku.

Mówiąc o lepszym funkcjonowaniu zespołu, mówimy o jak najlepszym zgraniu poszczególnych ludzi, zawodników, formacji. To jest dla nas kluczowe i na tym się skupiam. Tutaj ta destabilizacja jest ewidentna i naprawdę – proszę mi uwierzyć – masę czasu poświęcam na to, żeby to ulepszać. Dam przykład bronienia stałych fragmentów dzisiaj i z ŁKS-em. ŁKS miał 17 rzutów rożnych i ani jednego zagrożenia. Bo tak broniliśmy – a dzisiaj broniliśmy ślamazarnie. Z czego to wynikało? Z tego, że ta drużyna jest zupełnie nowa i jak jej wyjdzie mecz, tak zagra. Zadaliśmy sobie to pytanie w szatni. Pewnie sami zawodnicy się zastanawiają.

Wszyscy się przyzwyczaili do Puszczy Niepołomice, która była budowana przez wiele lat. Zostawał trzon zespołu, wyróżniający się piłkarze z nami zostawali. I w końcu skończyło się to tak, jak się skończyło. Bardzo wspaniałą historią, wspaniałą przygodą – ale to już jest historia. Wszyscy musimy o tym pamiętać. Dzisiaj ten zespół pracuje ze sobą cztery miesiące. Często ci zawodnicy, którzy dochodzili, robili to w sierpniu, na koniec przygotowań. Wielu z nich w ogóle nie odbyło okresu przygotowania. Ani jednego sparingu niektórzy nie zagrali. To są szczegóły, które decydują o tym, czy zespół łapie stabilizację, łapie powtarzalność. Dzisiaj – niestety – choć chłopaki starali się zagrać jak najlepiej, to niuanse, o których mówiłem, zadecydowały, że jesteśmy ogromnie rozczarowani. Musimy zrobić wszystko, żeby jak najszybciej się podnieść, bo dwa kolejne mecze nie będą łatwiejsze.

Janusz Niedźwiedź (Miedź Legnica): Odnieśliśmy dzisiaj bardzo ważne zwycięstwo. Myślę, że wszyscy sobie zdajemy sprawę, jak trudny to jest teren – nawet nie patrząc w tabelę, tylko na samą aurę i pogodę w dzisiejszym spotkaniu.

Na pewno był to mniej piłkarski mecz, dużo było w nim walki w fazach przejściowych. Trzeba było po prostu te punkty wywalczyć też charakterem, takim zarządzaniem samym sobą: głową, nastawieniem. Dobrze, że po gorszym okresie wróciliśmy do tego meczu, choć myślę, że przez pierwsze 50-60 minut mieliśmy nad nim kontrolę i dopiero stracona bramka to zmieniła.

Wróciliśmy do gry w dobrym stylu, bo strzeliliśmy nie tylko bramkę na 2:1, ale też „na trzy” i zamknęliśmy to spotkanie. Dlatego tym ważniejsze są dla nas trzy punkty. Teraz zostały nam dwa tygodnie, żeby dobrze się przygotować do dwóch ostatnich finałów tej rundy. Mecze oczywiście są „technicznie” z wiosny, ale tak naprawdę tylko teraz ta najbliższa przyszłość się będzie dla nas liczyła.