„Cel? Minimum 14 miejsce w tabeli!”

Trener Dariusz Wójtowicz znalazł czas na rozmowę tuż po powrocie zespołu do zajęć. Okres przygotowawczy trwa. Jest to najlepszy czas do krótkiego podsumowania jesieni i nakreślenia planów na najbliższą przyszłość. 

Marek Bartoszek:  Urlopy zostały zakończone. Udało się Panu wypocząć i odetchnąć od futbolu?
Dariusz Wójtowicz: W tym roku akurat nigdzie nie wyjeżdżałem, więc trudno było się tak całkowicie odciąć od pracy. Ale ten okres świąteczno-noworoczny to czas dla rodziny. To pozwala trochę mniej w tym czasie myśleć o piłce. Tak do końca jednak nie da się od niej uciec.

MB: Biorąc pod uwagę pozycję w tabeli zespół powinien być zdeterminowany do pracy przed startem rozgrywek?
DW: Myślę, że zwłaszcza końcówka minionej rundy napawa optymizmem. Pomijając może mecz z Bełchatowem w którym straciliśmy trochę wizerunkowo, bo przecież punkt dałby nam wyjście ze strefy spadkowej. Te trzy zwycięstwa pod rząd dały nam impuls i nadzieję na udane włączenie się w walkę o pozostanie w lidze. Myślę, że to też pomoże w odpowiednim przygotowaniu się. Motywacja zarówno w zespole jak i w sztabie jest taka jak powinna być. Gdybyśmy zostali na 10 punktach to mimo najszczerszych chęci, zupełnie inaczej by to wyglądało. W tym momencie o mobilizację będzie nie będzie trudno.

Po wspomnianym meczu z Bełchatowem nie był Pan zbyt rozmowny. Dlaczego?
Wynikało to z frustracji po spotkaniu. Była to wypadkowa zbiegu okoliczności, braku szczęścia, tej feralnej bramki samobójczej, która w rezultacie ustawiła mecz. Poza tym kilku zawodników nieco mnie rozczarowało swoim zachowaniem, dostaliśmy karki za głupotę. Nie popisali się też sędziowie. Taki mix spowodował, że nie chciałem na gorąco oceniać tego meczu. Byłem bardzo, bardzo zły i doszedłem do wniosku, że lepiej nic nie mówić. Czasem milczenie jest złotem…

Wracając jeszcze na krótko do poprzedniej rundy jak określiłby Pan ogólną postawę zespołu? 
Generalnie, biorąc pod uwagę nasze możliwości personalne, czy możliwości całego klubu jako beniaminka trzeba uznać jesień za mimo wszystko przyzwoitą. Oczywiście szału nie zrobiliśmy, nie byliśmy drużyną która zawojowała ligę, ale z drugiej strony wstydu też nie przynieśliśmy. Miniona runda miała swoje fazy: najpierw mimo dobrej gry zupełnie nie punktowaliśmy, później nastąpił pewien zwrot, było mniej ładnej gry, ale za to pojawiły się punkty. Udało nam się poprawić, aspekty związane z boiskową mądrością i prowadzeniem gry. Przestaliśmy grać infantylnie. Skupiliśmy się bardziej na grze defensywnej, ograniczyliśmy trochę naszą otwartą grę i udało się łapać kolejne oczka. Zaprzestaliśmy pokazywać nasz radosny futbol i to przyniosło efekt. Gdyby wyszedł nam mecz z Bełchatowem ocena mogłaby być jeszcze lepsza.

Kalendarz przygotowań Puszcza ma praktycznie ustalony, a sparingpartnerzy w większości są już znani. Pojawią się mecze kontrole z drużynami z Ekstraklasy. Takie spotkania to chyba świetny materiał dla sztabu szkoleniowego?
I tak i nie. Z jednej strony drużynom z Ekstraklasy nie powinno się odmawiać. Każdy taki mecz to świetne doświadczenie i możliwość sprawdzenia poziomu tych którzy do nas przychodzą. Równocześnie możemy skonfrontować naszych zawodników z wymogami drużyn Ekstraklasy. Z drugiej strony zagramy z Piastem i Górnikiem w trochę niefortunnym terminie. To nie jest dobry czas do rozgrywania spotkań z tak mocnymi przeciwnikami, ale jak już wcześniej powiedziałem Ekstraklasie się nie odmawia i nie wybrzydza.

Znamy pierwsze ruchy kadrowe. Do swoich rodzimych drużyn wrócili już Arkadiusz Lewiński i Paweł Czychowski. Czy blisko odejścia są jeszcze jacyś inni piłkarze?
Biorąc pod uwagę ocenę umiejętności i przydatności do drużyny to nie. Natomiast wszystko się może wydarzyć. Są zakusy na Krystiana Stępniowskiego, również Dmytro Rodin ma propozycje gry w zespołach gdzie miałby pewne miejsce na boisku. Jest przydatny w naszej drużynie, ale jakoś nie może się przebić do podstawowego składu. Istnieje więc jakieś prawdopodobieństwo, że odejdzie. Ale większych pożegnań raczej nie powinniśmy się spodziewać.

Puszcza musi szukać wzmocnień. Z pewnością lista jest już wstępnie przygotowana. Bardzo długa? Czy raczej ma Pan już wąską grupę konkretnych zawodników?
Mamy już przygotowane konkretne nazwiska. By tacy piłkarze do nas dołączyli to z wielu przyczyn trudny proces. Będziemy cały czas szukać i chcemy dać tej drużynie trochę świeżej krwi, ale przede wszystkim jakości. Już testujemy wielu zawodników i nadal będziemy to robić. Oby w tych piłkarzach znaleźli się ludzie, którzy będą nie tylko uzupełnieniem, ale realną siłą naszego zespołu. Tego potrzebujemy zwłaszcza w obronie. Traciliśmy dużo bramek i gdzieś ta formacja nie do końca spełniała swoje zadanie.

Kiedy na zajęciach można się spodziewać Dmytro Rodina i Petara Borovicanina?
Tuż po zakończeniu świąt prawosławnych obaj powinni przyjechać do Niepołomic. Mam nadzieję, że być może będzie to już najbliższa sobota. Od poniedziałku będą już z nami pracować na sto procent.

Chojniczanka, Olimpia Grudziądz i Termalica to pierwsi rywale na wiosnę. Zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że po tych spotkaniach sytuacja Puszczy może być już jasna?
Ja myślę, że do samego końca będzie toczyć się walka o utrzymanie. Wiele zespołów jest w nią zaangażowanych i dół jest bardzo wyrównany. Dla nas pierwszy mecz będzie szczególnie istotny, bo pojedziemy na trudny teren zmierzyć się z drużyną, która również włączy się w walkę o ligowy byt. To mecz za 6 punktów. Bardzo dobrze byłoby w Chojnicach nie przegrać. To będzie dobra pozycja wyjściowa. Biorąc pod uwagę terminarz i mając w pamięci pierwsze mecze jesienią przypomnę, że początek prócz meczu z Termalicą był pasmem porażek. W związku z tym chcemy teraz tą tendencję odwrócić.

No właśnie, co zrobić by nie powtórzył się fatalny początek rundy?
Myślę, że o te pół roku jesteśmy już lepsi. Bardziej doświadczeni. Widać wzrost indywidualnych umiejętności u zawodników. Oni już wiedzą co znaczy grać w I lidze. Teraz każde spotkanie nie będzie już nowością. To jest duży kapitał, ale musimy się bardzo dobrze przygotować, to oczywiste. Przede wszystkim należy patrzeć na siebie i być w „gazie”. Żeby łapać punkty musimy wznieść się na wyżyny umiejętności, bo tak ja juz wielokrotnie mówiłem i dalej będę powtarzał – nie jesteśmy drużyną samograjów. To nie jest zespół zawodników, który źle przygotowany będzie zdobywał punkty. Musimy grać na sto procent, bo te umiejętności choć coraz większe to jednak nie gwarantują jeszcze poziomu jaki jest wymagany w pierwszej lidze.

Czy pół roku gry w I lidze pozwoliło zebrać na tyle cennego doświadczenia by w nadchodzącej rundzie w momentach „na styku” częściej przechylać szalę zwycięstwa na swoją korzyść?
To trudne pytanie. Stale wyciągamy wnioski. Rozegraliśmy kilkanaście lepszych i gorszych spotkań, analizowaliśmy każdy mecz. Dzięki temu jesteśmy mądrzejsi, ale nasi rywale też nie śpią. To nie jest tak, że my się rozwijamy, a reszta ligi stoi w miejscu. Nasi rywale też będą chcieli stale się poprawiać i przede wszystkim wzmocnić. Każdy mecz będzie miał swoją historię. Obyśmy początek mieli lepszy niż to z reguły bywało. Bo trzeba pamiętać, że im bliżej końca rozgrywek tym presja będzie wzrastać. Czy zespół to wytrzyma? Trudno powiedzieć. Czas pokaże.

Nie będę pytał kto Pana rozczarował, bo można to wywnioskować z poprzednich wypowiedzi. Kto natomiast zasłużył na szczególne słowa pochwały?
Odkryciem może nawet trochę niespodziewanym był Andrzej Sobieszczyk. Wypożyczyliśmy go do Czarnych Staniątki by się ograł i to był świetny ruch. Wrócił i wywalczył miejsce w składzie pierwszoligowca grając wcześniej tylko w niższych ligach! Bardzo dobrą rundę, chyba najlepszą w swojej karierze rozegrał Sebastian Janik. Przede wszystkim grał równo. Miał przebłyski już wcześniej, ale teraz na przestrzeni całej rundy można było na niego liczyć. Widać, że nabrał rozmachu i grał w większości meczów na wysokim poziomie. Myślę, że to też zawodnik który zrobił jakościowo bardzo duży skok do przodu. Warto jednak podkreślić, że z większości zawodników należy być zadowolonym. Choć najmniej z pewnością z linii defensywnej.

Powoli do pierwszego zespołu przebijają się juniorzy. Bramkę w lidze i pierwsze minuty ma już Patryk Kołodziej. Są kolejni zawodnicy w drużynie juniorów którzy mogą wystąpić na zapleczu Ekstraklasy?
Przypomnę, że Ci zawodnicy już od półtora roku trenują z pierwszym zespołem. Mają się od kogo uczyć, a do tego czas pracuje na ich korzyść. Uważam, że czynią stałe postępy. Okres zimowy w Polsce z tą dłuższą przerwą pozwala, by właśnie młodsi piłkarze mogli wejść do zespołu i wywalczyć sobie w nim miejsce. Mam nadzieję, że któryś z juniorów na stałe zagości w wyjściowym składzie. Liczę również, że Ci młodzi zawodnicy pozwolą mi na nowe rozwiązania przy zmianach w czasie meczu i staną się realną konkurencją dla ukształtowanych piłkarzy. To właściwy okres by któryś z nich zaistniał.

Nieco przewrotnie na koniec. Które miejsce zajmie Puszcza na koniec sezonu?
Byłbym szczęśliwy z 14 pozycji. Choćby lepszym bilansem bramkowym, czy bezpośrednich spotkań. Myślę, że to byłby ogromny sukces klubu, zespołu i sztabu trenerskiego. Każdy gorszy wynik – odpukać – spowoduje niedosyt i może podciąć nam skrzydła na pewien czas. Wyższe miejsce niż ta 14 lokata to będzie coś co da niesamowity kapitał na przyszłość.

 

Z trenerem Dariuszem Wójtowiczem rozmawiał Marek Bartoszek