„Puszcza pozostanie w sercu”

Dariusz Wójtowicz w ostatnim dniu pracy w naszym klubie znalazł czas na podsumowanie swojej pracy w Niepołomicach. Zapraszamy do lektury wywiadu z byłym szkoleniowcem Puszczy Niepołomice.

Marek Bartoszek: Kończy się Pana praca w Niepołomicach. Biorąc pod uwagę Pana dokonania w Puszczy może Pan odejść z podniesioną głową. Historycznego awansu do I ligi nikt Panu nie zabierze…
Dariusz Wójtowicz: Zacznę od tego, że przede wszystkim przeżyłem tutaj duże wzloty i upadek – bo tak trzeba określić spadek z pierwszej ligi. Ta runda też nie najlepiej się dla nas rozwinęła. Absolutnie, te trzy i pół roku to był wspaniały okres. Małymi kroczkami osiągnęliśmy wiele, żeby ten klub kroczył w stronę profesjonalizmu. To widać. Za miesiąc, półtora to będzie zupełnie inna Puszcza. Z tego powodu żałuję, że nie będę mógł kontynuować tej pracy. Wiele rzeczy się tu zrobiło, buduje się nowy, piękny stadion. Bardzo przyjemnie byłoby poprowadzić drużynę na nowym obiekcie. Chciałbym podziękować za ten czas. Na początku: Zarządowi klubu, zwłaszcza Prezesom. Nie spotkałem na swojej drodze tak wspaniałych i słownych ludzi, którzy byliby zarazem tak wyrozumiali. Zawsze dotrzymywali słowa i mieli bardzo profesjonalne podejście zarówno do mnie jako trenera jak i do zawodników. Spokojnie analizowali to co działo się w klubie. Życzyłbym każdemu trenerowi, aby miał możliwość pracy z takimi ludźmi. Przekazuję również słowa podziękowania dla moich współpracowników, począwszy od drugiego trenera Dariusza Romuzgi, przez Jerzego Włodarczyka, Tomasza Kwedyczenkę masażystkę Tomasza Tyrawę po kierowników Stanisława Pilcha i Mateusza Gołasa. Każdy z nich dołożył cząstkę do naszej wspólnej pracy. Dziękuję również wszystkim zawodnikom z jakimi miałem okazję pracować w Niepołomicach. Zarówno tym, z którymi współpracowałem wcześniej jak i teraz. Jest zasada, że to trener kreuje zawodników, ale i zawodnicy trenera. Bez dobrej współpracy wyników nie ma. Mam nadzieję, że małe cegiełki do rozwoju ich karier dołożyłem.

MB: Trzy i pół roku pracy w jednym klubie to szmat czasu. Rzadko zdarza się by trener piłkarski tak długo pracował na jednej ławce trenerskiej.
DW: Na to splata się wiele czynników. Między innymi wyrozumiałość i mądrość ludzi zarządzających klubem, ale również klimat i komfort pracy. Bardzo dobrze się tutaj pracowało. Miałem pełną swobodę poczynań, w zasadzie do ostatniego okresu transferowego w dużej mierze klub to byłem ja. To było aprobowane za co również dziękuję. To faktycznie szmat czasu, nie często spotykany. Pozostało mi życzyć by trenerzy którzy będą pracować tutaj, czy są teraz w innych klubach mieli czas na realizowanie siebie. Błędy przychodzą, bo nie ma tych, którzy ich nie popełniają, tutaj jednak jest możliwość ich poprawy. Ja też popełniłem wiele błędów, jak każdy człowiek będę się uczył na nich do końca życia, tym bardziej fajnie, że mogłem spędzić tutaj tyle czasu. Ta praca mogła być dalej kontynuowana, ale przyszedł moment w którym taką decyzję trzeba było podjąć. Ja ją podjąłem wspólnie z Zarządem i najważniejsze jest teraz żeby było to z korzyścią dla klubu, który do końca życia będę miał w sercu.

Ma pan jakieś wytłumaczenie tej słabej postawy piłkarzy? Przecież sezon zaczął się bardzo dobrze. 7 punktów w trzech meczach. Później po meczu w Brzesku wszystko się jednak rozsypało.
Na głębszą analizę przyjdzie jeszcze czas. Niewątpliwie, nie chcąc się usprawiedliwiać, a raczej szukając przyczyn muszę przyznać, że był pewien to pewien nieszczęśliwy zbieg różnych okoliczności. Oczywiście miały też pewnie miejsce pewne błędy szkoleniowe, ale to dopiero okaże się w perspektywie kolejnych spotkań. Niewątpliwie pechowa porażka w Brzesku podziała fatalnie na morale zespołu. Za trzy dni mieliśmy długą wyprawę do Stargardu. Niewiele czasu wtedy minęło po takiej krzywdzącej porażce. Znowu przegraliśmy, choć wcale nie musieliśmy. To poczyniło ogromny ślad w psychice. Czyniliśmy różne zabiegi, żeby wyjść z tego dołka, ale to się niestety nie udało. Dodać należy kontuzje zawodników, którzy może nie są kluczowymi zawodnikami, ale takimi, którzy dysponują potencjałem niezbędnym do gry ofensywnej, szybkiej i dynamicznej. Problem z młodzieżowcami skomplikował ustalanie składu. Brakło też trochę szczęścia, bo nikt mi nie powie, że błędy indywidualne choćby bramkarzy są wynikiem tego, że są oni słabi. To bardzo utalentowani młodzi zawodnicy! To wszystko się zbiegło w czasie, nastała seria porażek i trzeba było z tego marazmu wyjść. Najważniejsze jest dobro zespołu i dobro klubu, nawet pomimo mojego pięcioletniego kontraktu. Tak w życiu bywa.

Nie uda się już panu poprowadzić zespołu na zmodernizowanym obiekcie przy Kusocińskiego. Mimo to jak będzie pan wspominał Niepołomice?
Bardzo pozytywnie. Podziękowania dla nielicznych wprawdzie, ale wiernych kibiców. Było ich zawsze tak 500-600 na naszych meczach. Zawsze kulturalnie się zachowywali. Właściwie tylko raz, po spotkaniu z Limanovią usłyszałem po stracie przez nas bramki nieparlamentarne słowa w moim kierunku. Zawsze czułem ten entuzjazm i aprobatę mojej osoby. Nawet kiedy przegrywaliśmy w pierwszej lidze, co mogło frustrować kibica, który jest bardzo wymagający, bo zawsze chce zwycięstw niezależnie od innych uwarunkowań, to jednak nigdy się nie zdarzyło żeby były jakieś pretensje w stosunku do mnie czy prowadzonej przeze mnie drużyny. Atmosfera w mieście była bardzo fajna. Ten klub ma przyszłość przed sobą. Życzę by zamierzenia, cele i ambicje zostały w miarę szybko zrealizowane. Wtedy i ja będę miał satysfakcję, że przyczyniłem się do rozwoju tego klubu.

Jak w każdej pracy tak i tutaj prowadzony przez Pana zespół miał wzloty i upadki. Zmienił by pan coś dzisiaj z perspektywy czasu?
Absolutnie tak. Nie będę sięgał daleko wstecz, ale choćby powróćmy do spadku. Gdybym był bogatszy wcześniej o tamto doświadczenie, to szybciej wzmocniłbym zespół zawodnikami z większym ograniem. Myślę, że wtedy spokojnie byśmy się utrzymali. Tego zabrakło. Potem się zorientowaliśmy. Co do ostatnich ruchów w kwestii budowy zespołu to postąpiłbym zdecydowanie inaczej. Tego błędu już w życiu nie zrobię.

Zawód trenera z pewnością jest stresujący. Jakie plany na najbliższe tygodnie? Urlop, szukanie nowego wyzwania?
Zawsze się śmieję, że zawód trenera jest fantastyczny i piękny od poniedziałku do piątku, bo w weekendy trzeba grać mecze. To zawód wspaniały, którego nie zamieniłbym na żaden inny. Tutaj wiele zależy od Twojej jakości pracy. Masz na to wpływ. To jest piękne. Oczywiście po sformalizowaniu mojego odejścia z klubem niewątpliwie muszę poszukać trochę wypoczynku zarówno fizycznego jak i psychicznego. Chciałbym wyjechać choć na tydzień i odpocząć.

Chciałby Pan na koniec przekazać coś jeszcze od siebie do zawodników, kibiców czy współpracowników?
Jeszcze raz bardzo dziękuję za czas spędzony tutaj. Odchodzę stąd nie zrezygnowany i nie z żalem, ale z wielkim szacunkiem do wszystkich. Życzę tego, żeby zespół już w najbliższym czasie pokazał, że moje odejście dało impuls, że tego potrzebował. Być może nastąpiło jakieś zmęczenie materiału. Moja rola się skończyła i ten zespół pójdzie teraz do przodu. Mam nadzieję, że te cele czy w bliższym terminie czy w dalszej perspektywie zostaną zrealizowane. Wtedy również ja będę dobrze kojarzony, na czym bardzo mi zależy.